Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wspominamy Tomasza Wójtowicza. Legendę, siatkarskiego geniusza

Krzysztof Nowacki
Krzysztof Nowacki
W wieku 69 lat zmarł Tomasz Wójtowicz, legenda polskiej i światowej siatkówki. Wychował się w Lublinie, największe sukcesy odnosił grając w Avii Świdnik, a w 1976 roku z reprezentacją Polski przywiózł z Montrealu olimpijskie złoto. - Byłem skazany na siatkówkę. Mój ojciec oraz mama grali w siatkówkę. Brat także był zawodnikiem - wspominał w rozmowie z „Kurierem”.

Tomasz Wójtowicz urodził się 22 września 1953 roku w Lublinie. Z rodzicami i bratem mieszkał przy ul. Królewskiej. Uczęszczał do „piątki”, na ul. Narutowicza, natomiast w siatkówkę zaczął grać w MKS Lublin. Największe sukcesy osiągnął za czasów gry w Avii Świdnik.

- Nie byłem od razu takim „drągalem” - wspominał okres w szkole podstawowej. Szybko jednak okazało się, że ma ogromny talent do siatkówki. Z reprezentacją juniorów zdobył wicemistrzostwo Europy, a Hubert Wagner powołał go do kadry seniorów. - Gra z grupą doświadczonych siatkarzy była dla mnie wielkim zaszczytem i radością. Spełnieniem marzeń - wspominał, ale także szybko dodawał: - Nawet duży talent bez ciężkiej pracy nic nie uda. Talent pomaga w jakimś stopniu, ale to jednak systematyczna praca pozwala odnosić sukcesy.

Sukcesy Tomasza Wójtowicza można wymieniać długo. - Wygrał praktycznie wszystko, co było do wygrania. Z reprezentacją i z klubami. Śmiał się tylko, że był zatruty srebrem, bo cztery razy został wicemistrzem Europy seniorów i raz juniorów. Złota nie udało mu się wywalczyć - przypomina redaktor Wiesław Pawłat, który z Tomaszem Wójtowiczem znał się od czasów szkolnych. Jego wspaniałą siatkarską karierę opisał w książce „Szczęście wisi na siatce”.

Opierał się Legii
W Avii Świdnik grał od 1972 do 1978 roku. Klub funkcjonował przy zakładach lotniczych WSK, gdzie siatkarze byli zatrudnieni. - Helikopterów osobiście nie budowałem, ale w fabryce byłem wielokrotnie. Co miesiąc chodziłem tam do kasy po pieniądze. Takie wówczas były czasy. My byliśmy zatrudniani w fabryce helikopterów, zawodnicy z innych klubów pracowali np. w górnictwie lub w wojsku. W siatkówkę graliśmy zawodowo, ale żeby zarabiać pieniądze musieliśmy mieć etat w fabrykach - wspominał.

W tym okresie odniósł największe sukcesy z reprezentacją Polski. W 1974 roku zdobył złoto mistrzostw świata w Meksyku. Dwa lata później złoty medal igrzysk olimpijskich w Montrealu. - Po igrzyskach helikopterem zabrali nas z Warszawy do Świdnika, gdzie lądowaliśmy na stadionie wypełnionym ludźmi. Przywitali nas wspaniale. Potem oczywiście nie zabrakło wizyt w najróżniejszych miejscach. Były powitania, spotkania. Wszyscy doceniali nas sukces - opowiadał.

W klubie ze Świdnika pracował jego ojciec, a w drużynie grał także młodszy brat. W Avii czuł się bardzo dobrze. W sezonie 1975/76 świdniczanie zdobyli brązowy medal mistrzostw Polski. Był związany z regionem i miał nadzieje na kolejne sukcesy. Miesiąc po powrocie z Montrealu i euforii związanej z olimpijskim złotem, zaskoczyło go… wezwanie do wojska.

- Nie mogłem uwierzyć - mówił. Trenerem stołecznej Legii został wówczas Hubert Wagner (selekcjoner złotej reprezentacji). - Napisał na kartce nazwiska zawodników, którzy byli mu potrzebni i dał ją jakiemuś generałowi. Ten obdzwonił komisje wojskowe, bo najłatwiej było zawodnika wcielić do wojska, żeby służbę odbywał grając w Legii. Za darmo. W tamtych czasach nikt nie przyjeżdżał i nie rozmawiał o kontrakcie. Wszystko było załatwiane bokiem, przez wojsko. Trochę na siłę - przyznawał.

Tomasz Wójtowicz nie chciał jednak iść do Legii i zameldował się w jednostce przy Al. Racławickich w Lublinie. Pozwolono mu ćwiczyć z drużyną Avii, która specjalnie przyjeżdżała do jednostki i trenowała tam w hali. Na przepustkach grał w meczach, ale to nie spodobało się w Warszawie i zakazano wypuszczania go z jednostki.

W 1976 w wypadku samochodowym zginęło dwóch siatkarzy Avii, Zdzisław Pyc i Henryk Siennicki, natomiast Tadeusz Skaliński odniósł bardzo poważne obrażenia. Inny zawodnik, Lech Łasko na pewien czas wycofał się z gry i drużyna rozpadła się.

W 1978 roku Wójtowicz trafił ostatecznie do Legii, w której grał do 1983 roku. W następnych latach karierę kontynuował w zespołach z Włoch (w Edilcuoghi Sassuolo, Santal Parma, Granarolo Ferrara i Familia Citta di Castello). - Aby sportowiec mógł wyjechać, musiał mieć skończone 30 lat. Nie wszyscy tego doczekali, bo po pierwsze trzeba było dotrwać grając do tego wieku, a po drugie ktoś musiał jeszcze ciebie chcieć. Teraz jeśli jesteś dobry, to nie ma problemu, wtedy tak nie było - mówił.

Wśród najlepszych
Po zakończonej karierze powrócił do Polski i przez kilka lat mieszkał niedaleko Warszawy. W 1995 roku wrócił do Lublina. Kupił dom pod miastem i zajął się biznesem. Prowadził restaurację „Piwnica pod Fortuną„. Miejsca na ławce trenerskiej dla siebie nie widział. - Dla niego wszystko wydawało się proste i ciężko było mu przyjąć, że zrobienie czegoś sprawia komuś problem - przyznaje Wiesław Pawłat. - Ale na pewno jego wiedzę i doświadczenie można było wykorzystać lepiej.

Będąc na siatkarskiej emeryturze wrócił na chwilę na boisko. - Namówiono Tomka, aby zagrał w lubelskim zespole Sandra Fryderyk. W ten sposób chciał pomóc w odbudowaniu siatkówki w naszym mieście - wspomina Krzysztof Iwańczuk, prezes Wojewódzkiego Związki Piłki Siatkowej w Lublinie. - Umowa była taka, że na parkiecie miał pojawiać się tylko w meczach domowych. W ten sposób wznowił karierę, ale tylko na chwilę, bo szybko z powodów finansowych klub wycofał się z rozgrywek. Jeszcze później, już bliżej pięćdziesiątego roku życia, wystąpił w jednym lub dwóch meczach w lidze amatorskiej, w drużynie TPS-u, gdzie występował też jego syn, Robert - dodaje.

Do siatkówki wrócił w 2005 roku, gdy otrzymał ofertę współpracy od telewizji Polsat. Zaczął komentować mecze polskich drużyn. - Siatkówka była jego życiem. Był znakomitym fachowcem, szybko wyłapywał wszelkie niuanse. Nigdy nie był jednak przesadnie krytyczny wobec zawodników. Jego komentarz zawsze był wyważony - mówi Wiesław Pawłat.

Tomasz Wójtowicz był siatkarzem wybitnym. Przez Międzynarodową Federację Piłki Siatkowej został wybrany do ósemki najlepszych siatkarzy XX wieku. Trafił także do amerykańskiej galerii siatkarskich sław „Volleyball Hall of Fame”. W latach 1974, 1975 i 1976 był wybierany najlepszych sportowcem województwa lubelskiego w plebiscycie sportowym Kuriera Lubelskiego.

- Jego śmierć, to ogromna strata. Wszyscy fachowcy twierdzą, że był najlepszym siatkarzem w historii tej dyscypliny na świecie! - podkreśla Wiesław Pawłat. - Kiedyś siatkówka była inna. Zawodnik musiał być wszechstronny. Jak w Legii grali na dwóch rozgrywających, to Tomek był rozgrywającym. Potrafił wszystko. Nie było turnieju, czy imprezy, żeby nie wrócił z jakąś nagrodą. Dla najlepszego atakującego, najlepszego blokującego.

We wrześniu 2021 roku Tomasz Wójtowicz otrzymał tytuł Honorowego Obywatela Miasta Lublin. - To był szalenie sympatyczny i ciepły człowiek. Obdarzony świetnym poczuciem humoru, bezkonfliktowy. Nawet chłopaki z kadry powtarzają, że Tomek był osobą do rany przyłóż. Z nikim nie miał zatargów. Nie był typem skandalisty. Nie rozrabiał, nie ciągnęły się za nim żadne afery - podkreśla redaktor Pawłat.

Niewiele osób wie, że Tomasz Wójtowicz zadebiutował także na dużym ekranie. Zagrał w filmie „Zmruż oczy”, a na planie spotkał m.in. Zbigniewa Zamachowskiego. - Reżyser przyszedł do restauracji, a szukał osób do obsadzenia małych ról. Jak mnie zobaczył, stwierdził, że się nadaję. To była fajna zabawa. W filmie widać mnie kilka sekund, ale miałem możliwość zobaczyć z bliska jak się robi prawdziwe kino - wspominał.

Od kilku lat walczył z rakiem trzustki. Zmarł 24 października br. Jedną z ostatnich osób, która się z nim widziała był Wiesław Pawłat, który jeszcze w poniedziałek odwiedził go w domu. Wieczorem Tomasz Wójtowicz źle się poczuł i trafił do szpitala. Kilka godzin później rodzina poinformowała o jego śmierci.

Pogrzeb odbędzie się w sobotę, 5 listopada w Lublinie. O godz. 12 rozpocznie się msza w archikatedrze lubelskiej. Tomasz Wójtowicz spocznie na cmentarzu przy ulicy Lipowej w Alei Zasłużonych. Pogrzeb będzie miał charakter państwowy. - Na pewno przyjadą jego koledzy ze złotej drużyny - mówi redaktor Pawłat.

O pamięć o legendarnym siatkarzu zadba Fundacja im. Tomasza Wójtowicza, która we wrześniu zorganizowała pierwszą edycję turnieju Bogdanka Volley Cup im. Tomasza Wójtowicza. Impreza będzie miała charakter cykliczny, a odbywać się będzie w hali Globus, noszącej imię tego wybitnego lublinianina.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wspominamy Tomasza Wójtowicza. Legendę, siatkarskiego geniusza - Kurier Lubelski

Wróć na swidnik.naszemiasto.pl Nasze Miasto