- Strajk nie będzie już poprzedzany strajkiem ostrzegawczym - zapowiada Andrzej Borys, przewodniczący organizacji związkowej Sierpień 80 w PZL-Świdnik. - W środę, 26 października przyjdziemy do pracy i bez przebierania się zgromadzimy się gdzieś w okolicy stanowisk pracy. Jeśli zarząd nie podpisze porozumienia, po ośmiu godzinach wrócimy do domów, by na drugi dzień kontynuować akcję. I tak do skutku.
Do skutku, czyli do spełnienia postulatów protestujących. Najważniejsze z nich to podniesienie wynagrodzeń o 15 proc. jeszcze w tym roku.
- Nasze postulaty poparło ponad 1600 z 3 tys. pracowników. Osoby te zadeklarowały też przystąpienie do protestu, chociaż dziś nie możemy jednoznacznie powiedzieć ile osób rzeczywiście odejdzie od maszyn. Część może przecież wycofać się w ostatniej chwili. Część może się przyłączyć - mówi Borys. - Pewne jest jedynie, że jeśli strajk rozpocznie 500-700 osób z produkcji, to stanie cały zakład.
Związkowcy zawiązali już komitet strajkowy. W przyszłym tygodniu zajmą się powoływaniem mniejszych komitetów w poszczególnych zakładach PZL-Świdnik. Jak mówią, jest to niezbędne, by zachować sprawną komunikację między protestującymi. Będzie to konieczne, jeśli odcięci zostaną od radiowęzła.
Zapytaliśmy Zarząd PZL-Świdnik o to, czy jest jeszcze szansa na ugodowe załatwienie sprawy. Odmówiono nam komentarza w tej sprawie.
- Nie dziwi mnie to - przyznaje Andrzej Borys. - W konflikcie z zarządem pozostajemy już przecież od kilku miesięcy. Z nami też nikt nie chce na ten temat rozmawiać.
Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?