Po ostatnim artykule o urządzeniu skonstruowanym przez pana Włodzimierza w redakcji rozdzwoniły się telefony. Dziennie odbieramy po kilka połączeń od osób, które są zainteresowane wynalazkiem i kontaktem z jego budowniczym.
- Pracuję nad podobnym urządzeniem i chętnie porozmawiałbym z panem Włodzimierzem na ten temat - mówi Andrzej, wynalazca-amator.
- Kilka lat temu byłem na konferencji w Australii, gdzie mówiono o odwróconych magnesach. Ludzie o tym mówią. Coś jest na rzeczy - zastrzega jeden z rozmówców. Jak twierdzi, działa w branży dużej energetyki. Woli zachować anonimowość. Podobnie jak inżynier, który zadzwonił aż z Myślenic.
- Takie urządzenia działają. Amerykanie używali jedno z nich podczas wojny w Iraku, ale o tym się nie mówi, bo to uderza w potężne lobby - przestrzega.
Bohaterem całego zamieszania jest Włodzimierz Filipiak, elektryk i emerytowany pracownik Fabryki Samochodów Ciężarowych. Wynalazca przyznaje, że po ostatnim artykule zainteresowanie jego pomysłem wzrosło. Pana Włodzimierza najbardziej cieszy telefon od naukowca z Politechniki Lubelskiej, który wyraził chęć spotkania i rozmowy o urządzeniu.
- Kilka osób dzwoniło. Większość to konstruktorzy-wynalazcy, którzy pracują nad podobnymi urządzeniami. Podglądają co się da. Jeszcze nie było propozycji inwestycji - przyznaje Włodzimierz Filipiak.
Przypomnijmy, w swoim garaży na lubelskich Tatarach pan Włodzimierz skonstruował silnik, który (jak twierdzi jego budowniczy) produkuje prąd „pracując w oparciu o swoją wewnętrzną energię” oraz „może zapewnić ludzkości niewyczerpywalne źródło energii”.
Urządzenie zbudowane jest z dwóch połączonych ze sobą tarcz, do których przymocowanych jest po 16 magnesów. Tarcze zamontowane są na kole rowerowym o średnicy 94 centymetrów. Pomiędzy tarczami umieszczona jest cewka. Delikatne popchnięcie sprawia, że w urządzeniu powstaje pole magnetyczne, które utrzymuje maszynę w ruchu bez zasilania energią elektryczną z zewnątrz. Twórca nie ma wątpliwości, że po dodaniu kilku usprawnień, maszyna może służyć jako źródło energii.
Pierwszy raz o pomyśle mieszkańca Lublina pisaliśmy trzy lata temu. Nad pierwszym modelem dwutorowego elektrycznego silnika impulsowego (o średnicy zbliżonej do dużego talerza) pan Włodzimierz pracował około dziesięciu lat. W tamtym urządzeniu tarcze mogą kręcić się od 10 do 30 minut, po czym zatrzymują się. Silnik, nad którym teraz pracuje lubelski wynalazca ma działać na okrągło.
- W paru miejscach muszę jeszcze dokręcić śrubki, odpowiednio wyważyć koło, podłączyć lampki. Mam nadzieję, że lada dzień będzie chodziło - mówi pan Włodzimierz. Poszukuje firmy, która podjęłaby się badań i wdrożenia wynalazku. Jest także otwarty na rozmowy osobami, które byłyby w stanie ocenić wartość naukową urządzenia.
- Ulica Bernardyńska w Lublinie na starych fotografiach i teraz. Widać różnicę? Zobacz
- 13 dzieci utonęło w Wiśle. Tragedia sprzed lat nadal budzi emocje
- Targ staroci wrócił do Lublina. Takie cuda można było kupić. Koniecznie zobaczcie
- Te detale zachwycają! Najpiękniejsze kamienice na Starym Mieście w Lublinie. Zobacz
- Co słychać u najpopularniejszych osób z woj. lubelskiego?
- Duda, Dudek, a może Kot? To najczęstsze nazwiska w woj. lubelskim
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?