Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lublin: W garażu na Tatarach powstaje mini elektrownia. Po tekście „Kuriera” rozdzwoniły się telefony

Piotr Nowak
Piotr Nowak
Pan Włodzimierz to człowiek wielu pasji. W chwilach odpoczynku od majsterkowania gra na harmonijce. Największą wielbicielką jego muzyki jest jego ukochana wnuczka.
Pan Włodzimierz to człowiek wielu pasji. W chwilach odpoczynku od majsterkowania gra na harmonijce. Największą wielbicielką jego muzyki jest jego ukochana wnuczka. PN
Inżynierowie, naukowcy i konstruktorzy-hobbyści. Przybywa osób zainteresowanych urządzeniem pana Włodzimierza. Mieszkaniec lubelskich Tatar nadal czeka. - Jeszcze nie było propozycji inwestycji - przyznaje.

Po ostatnim artykule o urządzeniu skonstruowanym przez pana Włodzimierza w redakcji rozdzwoniły się telefony. Dziennie odbieramy po kilka połączeń od osób, które są zainteresowane wynalazkiem i kontaktem z jego budowniczym.

- Pracuję nad podobnym urządzeniem i chętnie porozmawiałbym z panem Włodzimierzem na ten temat - mówi Andrzej, wynalazca-amator.

- Kilka lat temu byłem na konferencji w Australii, gdzie mówiono o odwróconych magnesach. Ludzie o tym mówią. Coś jest na rzeczy - zastrzega jeden z rozmówców. Jak twierdzi, działa w branży dużej energetyki. Woli zachować anonimowość. Podobnie jak inżynier, który zadzwonił aż z Myślenic.

- Takie urządzenia działają. Amerykanie używali jedno z nich podczas wojny w Iraku, ale o tym się nie mówi, bo to uderza w potężne lobby - przestrzega.

Bohaterem całego zamieszania jest Włodzimierz Filipiak, elektryk i emerytowany pracownik Fabryki Samochodów Ciężarowych. Wynalazca przyznaje, że po ostatnim artykule zainteresowanie jego pomysłem wzrosło. Pana Włodzimierza najbardziej cieszy telefon od naukowca z Politechniki Lubelskiej, który wyraził chęć spotkania i rozmowy o urządzeniu.

- Kilka osób dzwoniło. Większość to konstruktorzy-wynalazcy, którzy pracują nad podobnymi urządzeniami. Podglądają co się da. Jeszcze nie było propozycji inwestycji - przyznaje Włodzimierz Filipiak.

Przypomnijmy, w swoim garaży na lubelskich Tatarach pan Włodzimierz skonstruował silnik, który (jak twierdzi jego budowniczy) produkuje prąd „pracując w oparciu o swoją wewnętrzną energię” oraz „może zapewnić ludzkości niewyczerpywalne źródło energii”.

Urządzenie zbudowane jest z dwóch połączonych ze sobą tarcz, do których przymocowanych jest po 16 magnesów. Tarcze zamontowane są na kole rowerowym o średnicy 94 centymetrów. Pomiędzy tarczami umieszczona jest cewka. Delikatne popchnięcie sprawia, że w urządzeniu powstaje pole magnetyczne, które utrzymuje maszynę w ruchu bez zasilania energią elektryczną z zewnątrz. Twórca nie ma wątpliwości, że po dodaniu kilku usprawnień, maszyna może służyć jako źródło energii.

Pierwszy raz o pomyśle mieszkańca Lublina pisaliśmy trzy lata temu. Nad pierwszym modelem dwutorowego elektrycznego silnika impulsowego (o średnicy zbliżonej do dużego talerza) pan Włodzimierz pracował około dziesięciu lat. W tamtym urządzeniu tarcze mogą kręcić się od 10 do 30 minut, po czym zatrzymują się. Silnik, nad którym teraz pracuje lubelski wynalazca ma działać na okrągło.

- W paru miejscach muszę jeszcze dokręcić śrubki, odpowiednio wyważyć koło, podłączyć lampki. Mam nadzieję, że lada dzień będzie chodziło - mówi pan Włodzimierz. Poszukuje firmy, która podjęłaby się badań i wdrożenia wynalazku. Jest także otwarty na rozmowy osobami, które byłyby w stanie ocenić wartość naukową urządzenia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na swidnik.naszemiasto.pl Nasze Miasto