Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jakie propozycje ma PZL-Świdnik dla polskiego MON?

Piotr Nowak
Piotr Nowak
W październiku tego roku Jacek Libucha został prezesem PZL-Świdnik
W październiku tego roku Jacek Libucha został prezesem PZL-Świdnik mat. nadesłane
Przez Biegun Południowy do fabryki śmigłowców. Rozmawiamy z Jackiem Libuchą, menadżerem z 20-letnim dorobkiem zawodowym, oficerem rezerwy, podróżnikiem, a od października także prezesem PZL-Świdnik.

W styczniu br. roku jako trzeci Polak w historii zdobył Pan samotnie Biegun Południowy. Łatwiej dojść na biegun czy prowadzić firmę?
Trudno porównywać wyprawę na biegun do zarządzania spółką. Jeśli miałbym powiedzieć jakie płyną dla menadżera uniwersalne wnioski z takiej wyprawy to: po pierwsze – warto mieć długoterminową wizję i stawiać sobie ambitne cele. Po drugie – niektórych rzeczy nie da się wykonać od razu, wymagają wielu lat, w czasie których trzeba wykazać się uporem i determinacją. Po trzecie – za każdym sukcesem, nawet samotnej wyprawy na biegun, zawsze stoi jakiś zespół. Co do innych doświadczeń, wojsko i biznes to są jednak dwa różne światy. Inny jest język, inne rytuały, inne zasady codziennego życia. Obszar, gdzie znajduję sporo podobieństw to sfera skutecznej współpracy z ludźmi.

Przejął Pan stery w PZL-Świdnik w trudnym momencie. Pandemia koronawirusa uderzyła w biznes na całym świecie, w tym w świdnickie zakłady. Na koniec 2019 r., w firmie pracowało 2811 osób. Później pojawiła się zapowiedź zwolnień. Ile osób zatrudniacie jest w tym momencie?
Rzeczywiście, żyjemy w zupełnie innym świecie niż jeszcze rok temu. Pandemia jest wyzwaniem z jakim od bardzo dawna nie mierzyliśmy się w żadnej z branż, także w sektorze lotniczym. Chociaż jego część śmigłowcowa, ze względu na specyficzną niszę jaką zajmuje, ucierpiała mniej niż obszary bezpośrednio związane z lotnictwem komercyjnym. W PZL-Świdnik szybko zostały podjęte działania zaradcze przeciw pandemii na terenie zakładu, a zdolności produkcyjne zostały dostosowane do wymagań niepewnego rynku. W porozumieniu ze strona społeczną stworzyliśmy warunki do dobrowolnych odejść dla pracowników, którzy posiadali uprawnienia emerytalne. Nie przedłużyliśmy części umów czasowych i przestaliśmy korzystać z obsługi agencji. Zatrudniamy teraz ok. 2700 osób i chociaż obecne warunki cechują się dużą niepewnością, nie planujemy dalszego ograniczania zatrudnienia.

Czy firma uzyskała pomoc od państwa?
W ramach tzw. tarczy antykryzysowej skorzystaliśmy z dofinansowań z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych w zakresie wynagrodzeń i części składek na ubezpieczenia społeczne dla pracowników objętych obniżonym wymiarem czasu pracy. To w sumie kilkanaście milionów złotych.

MON prowadzi programy Perkoz i Kruk. Dotyczą one pozyskania śmigłowców wielozadaniowych i śmigłowców bojowych. Czy PZL-Świdnik i grupa Leonardo mają coś do zaoferowania?
Do wymienionych programów dodałbym jeszcze trzeci, który dotyczy lotnictwa morskiego. Jest to program Kondor. MON poszukuje w tym zakresie śmigłowca bazowania okrętowego. W tym zakresie proponujemy AW159. Wybór AW159 oznaczałby, że PZL-Świdnik stałby się głównym wykonawcą. Dla zakładu oznacza to pracę i włączenie naszej załogi w produkcję i obsługę techniczną zaawansowanego śmigłowca dla marynarki.

Wróćmy do programów Perkoz i Kruk.
Z punktu widzenia PZL-Świdnik są to dwa ważne wektory długoterminowej wizji rozwoju firmy. Udział w tych programach oznaczałby dla nas dwa nowe, polskie śmigłowce w stu procentach produkowane w PZL-Świdnik z prawami do eksportu także z udziałem rządu polskiego. Przypomnę, że w Polsce, tylko w Świdniku powstawały wiropłaty i tylko nasz zakład posiada zdolności do projektowania, konstruowania, produkcji i zarządzania całym cyklem życia śmigłowców. Jako jedyny polski zakład produkcyjny możemy zaproponować nowy, w stu procentach polski śmigłowiec, który wykorzystuje polską myśl techniczną, a nie jedynie zdolność do montażu. W Świdniku mogą powstać dwie linie produkcyjne: śmigłowca wielozadaniowego w oparciu o sprawdzoną platformę AW139, w projektowaniu której PZL-Świdnik odegrał kluczową rolę, oraz śmigłowca bojowego AW249. Polska została zaproszona przez Leonardo także do uczestniczenia w projektowaniu tego śmigłowca.

Gdyby kontrakt został podpisany dziś to ile czasu potrzebują świdnickie zakłady na dostarczenie maszyn dla MON?
Jeżeli mówimy o naszym pomyśle na nowy śmigłowiec wielozadaniowy, to pierwsze śmigłowce mogłyby zostać dostarczone ze Świdnika w ciągu 2 lat.

Czy Świdnik i region mogą zyskać na nowych zamówieniach dla PZL-Świdnik?
Po blisko 70 latach działalności zakładu, ciężko wyobrazić sobie Świdnik bez PZL. Jesteśmy jedną z największych firm w województwie lubelskim. Współpracujemy z dziesiątkami firm z regionu, spółkami z Grupy PGZ, ITWL i szeregiem jednostek badawczych i naukowych. Realizacja wspomnianych programów MON przekłada się wprost na tworzenie miejsc pracy oraz innowacji powstających w tym ekosystemie gospodarczym regionu. Poza aspektem gospodarczym, nie zapominajmy o bezpieczeństwie dostaw dla wojska i suwerenności przemysłowej. Propozycja PZL-Świdnik jest bez precedensu – oznacza bowiem transfer technologii, inwestycje bezpośrednie oraz przekazanie Polsce praw majątkowych. Myślę, że nie trzeba tłumaczyć jaki poziom bezpieczeństwa daje posiadanie know-how, technologii i zakładu produkcyjnego dostarczającego technikę wojskową na terenie kraju i bezpośrednio zabezpieczającego cały cykl życia tej techniki.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na swidnik.naszemiasto.pl Nasze Miasto